niedziela, 23 grudnia 2018

Zażółcim gęślą jaźń Panu memu

  Nieprzyjemny zapach siarki unosił się w powietrzu. Mężczyzna, krocząc wśród swojej gwardii, nadal nie zwalniał. A obok niego piękna, czarnowłosa dziewczyna, olśniewająca swoją urodą wśród pozostałych członków grupy. Nie było ich wielu. Czwórka zbrojonych po zęby saperów, dwójka wilków oraz właśnie słynna, święta trójca. Z czego jeden górował nad pozostałymi, bowiem nie posiadał formy fizycznej. Jej cień krążył wokół całego orszaku, jakby duch czuwający nad nimi.
  - Daleko? - zapytał jeden z gwardzistów drugiego towarzysza, ściskając mocniej swoją broń.   
  Ktoś uderzył go z całej siły. Tak mocno, aż ten padł ze zmęczenia. Zakasłał okropnie i spojrzał w górę, a widząc zniesmaczoną twarz istoty wyższej, skierował swój wzrok ku ziemi oblepionej resztkami śniegu. Było bardzo zimno, a oni zbliżali się już do kresu podróży. Wygasły wulkan i różnorakie anomalie pogodowe działające wokół niego. Te wszystkie sygnały świadczyły tylko o jednym - po prostu magia działała, a wśród niej i duchy przodków, rozgniewane obecnością ludzi i niewolników.

Nagłówek mały

Podtytuł

Nagłówek


  - Płaczą. - wyszeptała potwierdzająco czarnowłosa, unosząc ostrożnie prawą dłoń do góry, na której po chwili pojawiły się pierwsze kropelki wody. Wyczuwali ich obecność i aż strach było się dalej ruszyć bez pani Mroku, czuwającą nad premierem i jego córką. Ojciec trzymał ją mocno za rękę, ubrany w mechaniczny kombinezon. Nikt nie wiedział, kim ona jest. Mimo to była istotna w śledztwie. Kocie uszy, ten wzrok, nienaturalnie długie pazury. Mutant, szeptali wszyscy dookoła, wpatrując się w nią.